Cześć i czołem! W końcu udało nam się odpalić naszego długo wyczekiwanego bloga! Tadam!
O naszej ekipie i samym blogu poczytacie tutaj, a w tym poście opowiem Wam trochę o sprawcy całego zamieszania, czyli Nikonie i o tym jak do nas trafił.
Od dawna marzyliśmy o psie, ale jak to bywa z wynajmowanymi mieszkaniami, taka opcja nie wchodziła w grę. Dlatego gdy tylko kupiliśmy własne M i zregenerowaliśmy siły po przeprowadzce (do dziś nie wiem jakim cudem nachomikowałam tyle gratów), zaczęliśmy poszukiwania nowego członka rodziny. Ze względu na nasze nieco szalone tempo życia i prowadzoną działalność (mamy w domu studio fotograficzne) musieliśmy przyjąć kilka kryteriów wyboru rasy. Nasz przyszły pies musiał:
- być w miarę mały (wolimy mniejsze zwierzaki),
- być kanapowcem, który wytrzyma w domu kilka godzin gdy pracujemy, ale którego można zabrać też na dłuższy spacer lub uprawiać z nim sporty,
- lubić dzieci i nie być agresywny (większość naszych modeli to dzieciaki),
- i najważniejsze – musiał być to pies, który nie zje nam królika Farfocla!
Przyznam szczerze, że początkowo myślałam o maltańczyku albo pomerenianie, ale jakoś nie widziałam Kamila wychodzącego z rana na sikupę z taką psią miniaturką, a to on najbardziej o psie marzył, bo nigdy nie miał czworonożnego przyjaciela. Dlatego szukałam dalej i trafiłam na cavaliery. Za dzieciaka uwielbiałam bajkę „Zakochany kundel” (tak wiem, że Lady nie była cavalierem, ale zakochałam się w spanielach), więc gdy opis rasy idealnie wpasował się w nasz styl życia, decyzja zapadła – szukamy cavaliera! O samej rasie i o tym na co zwracać uwagę przy wyborze rasy psa napiszę więcej w osobnym poście.
Do dziś pamiętam pewne zimowe popołudnie, gdy w przerwie od obróbki zdjęć z sesji klientów odpaliłam internety i znalazłam ogłoszenie hodowli Szafranowa Polana (oczywiście zarejestrowanej w ZKwP). A na zdjęciu był on – mała puchata kluska, najbardziej ciamajdowata z całego miotu. Zawołałam Kamila, a on od razu chwycił za telefon. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy obejrzeć psiaka i gdy zobaczyliśmy go na żywo, wiedzieliśmy już, że to właśnie nasz pies!
Ja oczywiście zamęczałam hodowcę masą pytań o badania rodziców pieska, ale po minie Kamila wiedziałam już, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogliśmy jeszcze wrócić z maluchem do domu, bo czekało go jeszcze ostatnie szczepienie i przegląd miotu, więc ten tydzień gdy czekaliśmy na niego dłużył nam się straszliwie.
W końcu, 15.12.2016 r., w naszym domu pojawił się nasz najwspanialszy świąteczny prezent (żeby nie było – nie popieram dawania psów w prezencie, jeśli nie jest to świadoma, przemyślana decyzja przyszłego właściciela). Malec od razu wdrapał się na swoje nowe legowisko i w mig się zadomowił. Z drżącym sercem przedstawiliśmy go Farfoclowi i odetchnęliśmy z ulgą, gdy okazało się, że królik się go nie boi.
A imię? Imię wybraliśmy już dawno. Bo jak może nazywać się pies fotografów? Oczywiście, że Nikon (Canon, wybacz)!
Oczywiście nie obyło się bez pierwszego pamiątkowego zdjęcia. Popatrzcie na ten zadziorny uśmiech – chyba uznał, że fajne człowieki mu się trafiły! Po prawej zdjęcie zrobione rok później. Ależ on urósł! A może to prezent się skurczył? 😉 Jednak uśmiech na mordce pozostał! 🙂
Ostatnie półtora roku z Nikonem u boku (nie czuję jak rymuję 🤣) było psiewspaniałe! Stąd też pomysł na bloga, na którym będziemy opisywać nasze przygody. Mamy nadzieję, że nasza paplanina przypadnie Wam do gustu i będziecie tu chętnie zaglądać.
Ściskamy i przesyłamy wiosenne kłaczki,
Ela & Nikon
Mam pytanie, czy pies urodził się 19 października 2016 r.? Mam też cavaliera z Szafranowej Polany z mniej więcej tego samego okresu:)
Nikon urodził się 15.10.2016 r., ale w Szafranowej Polanie mieli wtedy też młodsze pieski, więc pewnie Twój psiak jest właśnie z tego drugiego miotu. Może i nie bracia, ale przynajmniej kuzyni! 🙂 Ściskamy!
Super! Będziemy z Ronim zaglądać! Pozdrawiamy
Cieszymy się baaardzo i zapraszamy! 🙂